środa, 3 września 2014

Ingrid - c.d.

Historia sprzed czterech lat powraca... Dla tych co nie pamiętają już naszych dawnych wyczynów LINK do tamtego posta, będącego jednocześnie wstępem do dzisiejszej historii.


Zapach migdałów, w chłodnym powietrzu nadmorskiego miasta na północy Europy, ulotnił się szybko. Ingrid odetchnęła głęboko pierwszy raz od wielu lat. Pierwszy raz od dnia w którym stała się żoną Johanna. Jeszcze jeden głęboki oddech, czuła się wolna, spokojna i bardzo samotna. Nie czuła się szczęśliwa. 

Kilka lat po śmierci jej męża zaczęły po miasteczku krążyć plotki. Przecież nikt w rodzinie S. nie umierał ani szybko ani nagle. A Ingrid taka spokojna. 

Któregoś zwykłego dnia zniknęła z miasta, zostawiając za sobą plotki i niechęć.
Dzięki pomocy brata zamieszkała w jednej z żuławskich wiosek, zagubionej wśród wierzb, mgieł i kanałów. By jakoś wiązać koniec z końcem wiosną hodowała na małym poletku tulipany posadzone między krzaczkami macierzanki. Wiosną bukiety kolorowych kwiatów, a latem i jesienią pęki pachnących ziół sprzedawała na targu.
Ciągle smutna, zawsze na czarno ubrana, zmęczona wyrzutami sumienia przechadzała się wśród kolorowych kwiatów. Jesienią i zimą nie mogąc usiedzieć w domu gdzie dopadały ją wspomnienia z poprzedniego życia spacerowała między wierzbami.
Na początku budziła w okolicznych mieszkańcach zaciekawienie a nawet odrobinę współczucia. Po kilku latach pojawiła się pierwsza plotka. Ta pierwsza zrodziła następne, a kwiaty na poletku Ingrid zbyt pięknie kwitły, na dachu jej domu przysiadały czarne ptaki, ktoś nawet widział sowę. Z całą pewnością tam przy wierzbach rozmawiała z lichem, bubakiem, tęsknicą i utopcem, bo po co by tam chodziła gdy śnieg i zimno a wszyscy siedzą w chałupach?
Atmosfera wokół Ingrid gęstniała powoli aż do dnia gdy wybuchła nienawiścią. A był to dzień w którym odkryto że Staś nie schował się swoim zwyczajem w jakiejś stodole tylko utonął w stawie niezbyt odległym od domu Ingrid.
Już nie miało znaczenia to że Staś z całą pewnością pływać nie umiał a ostatnio poza uciechą z chowania się zapałał wielką sympatią do kaczek i wciąż próbował jakąś złapać by wyrwać jej kilka piór.
Staś utonął.
Ingrid to wiedźma!
Ingrid to WIEDŹMA!!

Usłyszała groźny pomruk wsi gdy wracała ze spaceru wśród wierzb. Zawróciła, uciekała, byle jak najdalej, dopadli ją prawie... ale nawet Ingrid nie wiedziała jaka moc w niej drzemie. Dopiero potworny strach i widok tych ludzi pełnych nienawiści wyzwolił to co odziedziczyła po matce. To co odziedziczyła po babcie. To co odziedziczyła po każdej rudej kobiecie z jej rodziny.
Ingrid to wiedźma.
 
 





historia - Karolina
zdjęcia - Kasia
w roli Ingrid - Karolina


12 komentarzy:

  1. Cudnie, że znów jesteście!

    Smutna historia smutnej Ingrid... Może jednak uda jej się schować gdzieś, gdzie już plotek nie będzie?

    OdpowiedzUsuń
  2. My jesteśmy cały czas, tylko lekko niewidzialne czasem :)

    a Ingrid sobie poradzi, na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia i tekst!!! Czy mogę udostępnić na moim żuławskim blogu?
    Ludwika Jóźwiak
    zulawywislane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :D
      ja nie mam nic przeciwko udostępnianiu. podejrzewam że Kasia też :)

      Usuń
  4. Kasia też nie ma :)
    A nawet z chęcią dam linka do Twojego bloga w poście na moim blogu, jeśli można :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie mi się tu u Was podoba. Gratuluje talentu wszelakiego, tekst, zdjęcia i cała oprawa... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały całokształt Karolina , brawo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D dzięki.
      a odpowiedzialność za powyższe jest stadna.
      Kasia zdjęcia robiła, koncept znalazła, zmusiła mnie do latania - ona ma moc! ;))

      Usuń
  7. Fantastyczne zdjęcia :) wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń